niedziela, 27 sierpnia 2017

Ile potrzeba czasu, aby nauczyć się języka obcego? (cz. 2)



Swoje przemyślenia i przykłady znajomych osób, które uczyły się języków obcych opisałam kiedyś w poście „Ile potrzeba czasu, aby nauczyć się języka?”. Obecnie zmodyfikowałam trochę swój punkt widzenia, o czym jeszcze zdążę oddzielnie napisać, ale wpis pozostawiam, ponieważ wciąż uznaję go za wartościowy i pokazuje moje wnioski oparte na doświadczeniach wielu osób, a poniżej można znaleźć dużo interesujących komentarzy. 

Wkrótce na blogu pojawi się również trzecia część wpisu, w której napiszę, od czego zależy, jak szybko dojdziemy do językowej biegłości (komunikatywności, kolejnego poziomu językowego), natomiast w tym tutaj chciałabym skupić się (a właściwie zebrać w jednym miejscu) na ciekawych liczbach znalezionych w internecie. Nigdzie nie udało mi się znaleźć jeszcze takiego zestawienia, więc nadrabiam zaległości na swoim blogu. 

Język angielski: 

British Council podaje następujące liczby godzin na poszczególne poziomy:
A2: 180–200
B1: 350–400
B2: 500–600
C1: 700–800
C2: 1,000–1,200.


Język niemiecki:

A1 = 60+
A2 = 160+
B1 = 310+
B2 = 490+
C1 = 690+
C2 = 890+ 


Język francuski

Za: Alliance Francaise:
A1 = 96+
A2 = 240+
B1 = 300-400
B2 = 400-600
C1 = 600-900
C2 = 1000+


Język rosyjski:

(dla osób uczących się rosyjskiego w Rosji)
A1 = 100+
A2 = 250+
B1 = 600+
B2 = 1100+
C1 = 1300+
C2 = 1450+


Język chiński:

O tym pisałam tutaj.

Język hiszpański:

A1 = 60+
A2 = 120+
B1 = 180+
B2 = 280+
C1 = 380+
C2 = 780+





Co oznaczają poszczególne poziomy?


Wszystkie są określone wg Europejskiego Systemu Opisu Kształcenia Językowego (ESOKJ, ang. Common European Framework of Reference for Languages, CEFR) utworzonego przez Radę Europy. Poziomy kolejno nazywają się:


A1 – poziom początkujący,

A2 – poziom niższy średnio zaawansowany,

B1 – poziom średnio zaawansowany,

B2 – poziom wyższy średnio zaawansowany,

C1 – poziom zaawansowany,

C2 – poziom profesjonalny, biegłości zbliżonej do tej, którą operuje rodzimy użytkownik języka.



Poziom
Opis
A1
Breakthrough
(Beginner)
Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie i potrafi stosować podstawowe zwroty potoczne i wyrażenia dotyczące życia codziennego. Potrafi przedstawiać siebie i innych oraz formułować pytania z zakresu życia prywatnego, dotyczące np. miejsca, w którym mieszka, ludzi, których zna i rzeczy, które posiada. Potrafi prowadzić prostą rozmowę, pod warunkiem, że rozmówca mówi wolno, zrozumiale i jest gotowy do pomocy.
A2
Waystage
(Elementary/Pre-intermediate)
Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie wypowiedzi i często używane wyrażenia związane z życiem codziennym (np. podstawowe informacje dotyczące osoby rozmówcy i jego rodziny, zakupów, otoczenia, pracy). Potrafi porozumiewać się w prostych, rutynowych sytuacjach komunikacyjnych, wymagających jedynie prostej, bezpośredniej wymiany informacji na tematy znane i typowe. Potrafi w prosty sposób opisywać swoje pochodzenie, otoczenie, a także poruszać sprawy związane z najważniejszymi potrzebami życia codziennego.
B1
Threshold
(Intermediate)
Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie znaczenie głównych wątków przekazu zawartego w jasnych, standardowych wypowiedziach, które dotyczą znanych jej spraw i zdarzeń typowych dla pracy, szkoły, czasu wolnego itd. Potrafi radzić sobie z większością sytuacji komunikacyjnych, które mogą się zdarzyć podczas podróży w rejonie, gdzie mówi się danym językiem. Potrafi tworzyć proste, spójne wypowiedzi na tematy, które są jej znane lub które ją interesują. Potrafi opisywać doświadczenia, wydarzenia, marzenia, nadzieje i aspiracje, krótko uzasadniając bądź wyjaśniając swoje opinie i plany.
B2
Vantage
(upper/post-intermediate)
Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie znaczenie głównych wątków przekazu zawartego w złożonych tekstach na tematy konkretne i abstrakcyjne, łącznie z rozumieniem dyskusji na tematy techniczne z zakresu jej specjalności. Potrafi porozumiewać się na tyle płynnie i spontanicznie, by prowadzić normalną rozmowę z rodzimym użytkownikiem danego języka, nie powodując przy tym napięcia u którejkolwiek ze stron. Potrafi formułować przejrzyste wypowiedzi ustne i pisemne w szerokim zakresie tematów, a także wyjaśniać swoje stanowisko w sprawach będących przedmiotem dyskusji, rozważając wady i zalety różnych rozwiązań.
C1
Operational proficiency
(Advanced)
Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie szeroki zakres trudnych, dłuższych tekstów, dostrzegając także znaczenia ukryte, wyrażone pośrednio. Potrafi wypowiadać się płynnie, spontanicznie, bez większego trudu odnajdując właściwe sformułowania. Skutecznie i swobodnie potrafi posługiwać się językiem w kontaktach towarzyskich i społecznych, edukacyjnych bądź zawodowych. Potrafi formułować jasne, dobrze zbudowane, szczegółowe wypowiedzi dotyczące złożonych problemów, sprawnie i właściwie posługując się regułami organizacji wypowiedzi, łącznikami i wskaźnikami zespolenia tekstu.
C2
Mastery
(Nearly native-speaker level)
Osoba posługująca się językiem na tym poziomie może z łatwością zrozumieć praktycznie wszystko, co usłyszy lub przeczyta. Potrafi streszczać informacje z innych źródeł, pisanych lub mówionych w sposób spójny, odtwarzając zawarte w nich tezy i wyjaśnienia. Potrafi wyrażać swoje myśli bardzo płynnie, spontanicznie i precyzyjnie, subtelnie różnicując odcienie znaczeniowe nawet w bardziej złożonych wypowiedziach.

piątek, 25 sierpnia 2017

Jak znaleźć czas na naukę języków


Żyjemy w tak zabieganym świecie, że często brakuje nam czasu na chwilę dla siebie, zastanawiamy się więc, czy znalezienie czasu na jakiekolwiek dodatkowe sprawy, w tym naukę języków, jest w ogóle możliwe. Otóż moim zdaniem nie zawsze jest (mówię to z doświadczenia, jako osoba, której nauka języków po prostu sprawia przyjemność i najczęściej nie musi się do tego mocno zmuszać, ale która przeżyła okres kompletnie-nie-mam-czasu+jestem-zbyt-wykończona+muszę-przespać-choćby-sześć-godzin), ale często też czas można znaleźć, tylko trzeba dostrzec możliwości, jak to zrobić.

Zatem gdzie leżą te możliwości?

1.      Można robić kilka rzeczy jednocześnie:

a.      Bieganie/jeżdżenie na wrotkach/ćwiczenie na siłowni + słuchanie: słuchanek, listy słówek, książek do słuchania do nauki języków obcych, audiobooków, radia w obcym języku. Moje doświadczenia: przy słuchankach chińskich, często tych samych, traktowanych jako powtórzenia materiału

b.      Sprzątanie: mycie podłogi i ścieranie kurzy + słuchanie jw.

c.      Gotowanie, przygotowywanie posiłków + jw.

d.      Dojeżdżanie do pracy + jw. lub + czytanie w danym języku

2.      Można czytać książki/gazety, które i tak chcieliśmy/potrzebujemy przeczytać, w oryginale

3.      Czytanie o interesujących nas tematach nie w j. polskim, a w języku, którego staramy się uczyć

4.      Jeśli potrzebujemy czegoś niewymagającego myślenia, ponieważ jesteśmy bardzo zmęczeni, możemy przerzucić się na komiksy w danym języku

5.      Możemy oglądać filmy/seriale, które i tak byśmy obejrzeli/które wszyscy oglądają, z napisami w języku, którego się uczymy.

6.      Możemy przygotować sobie (lub kupić gotowe) fiszki, które moglibyśmy przeglądać w trakcie przerw w pracy/dojazdów.

7.      Wspomniane fiszki możemy rozkleić sobie np. na szafie/szufladzie/biurku, i przynajmniej będziemy na nie spoglądać.

8.      Możemy wyobrażać sobie rozmowy w obcym języku, co odpowiedzielibyśmy na konkretne pytania, o co sami zapytalibyśmy wyobrażonego rozmówcę, i jakich słów użylibyśmy, gdy stoimy np. na przystanku autobusowym lub w kolejce do kasy.

9.      Możemy sobie analizować za i przeciw danego przedsięwzięcia, wypisując wszystko w punktach w języku obcym, a nie po polsku, albo częściowo po polsku, częściowo w j. obcym

10.   Jeśli prowadzimy dzienniczek, możemy w nim pisać w różnych językach.

11.   Jeśli spisujemy sobie plany/postanowienia, możemy je z automatu spisywać w j. obcym.

12.   Możemy podpisać swoje meble (przybory, inne) w kilku językach (przede mną w pracy wisi mapa świata w języku angielskim – też fajnie! Zamierzam opisać też swoje doniczki z chińskimi nazwami kwiatków – mam np. smoczy owoc, bambusy, storczyki – skoro mam te kwiatki, to ich nazwy też mi są potrzebne)

13.   Zmienić język portali społecznościowych, których używamy, na ten, którego się uczymy. Jeśli często korzystamy z tych miejsc, słówka internetowo-społecznościowe szybko się wchłoną bez naszego większego wysiłku.

14.   Jeśli mamy znajomych obcokrajowców, dlaczego by nie spróbować porozmawiać z nimi w ich własnym języku, niekoniecznie po polsku lub angielsku? Nie mamy czasu na spotkania – ale może chociaż czasem robimy sobie przerwę obiadową, i wtedy moglibyśmy się z kimś spotkać? (niezależnie od tego, jak jesteśmy zajęci – wiem, mi też trzeba o tym często przypominać – powinniśmy robić sobie przerwy! Tylko w ten sposób tez możemy być na dłuższą metę wydajni)

15.   Może warto umówić się z kimś, że będzie się w tym samym czasie przerabiać taki a taki językowy materiał – i trzymać się tego. Warto podrzucać sobie bardzo małe partie materiału, żeby się nie zniechęcić, i żeby faktycznie to kontynuować.

16.   Przy takim podejściu nawet nie zauważymy, jak zaczniemy śnić w języku obcym. J

czwartek, 24 sierpnia 2017

Jak szybko można się nauczyć języka chińskiego?

Szybkość nauki języka chińskiego to temat, który raz po raz wrzucam w wyszukiwarkę, zupełnie jakbym dzięki temu miała pochłonąć więcej wiedzy. Tak czy inaczej, na pewno mnie to motywuje, więc podzielę się też pokrótce moimi znaleziskami tutaj.

Zacznę jednak od siebie. Liczę, że uczę się języka chińskiego od roku, ok. 2 razy w tygodniu po 75min na zajęciach językowych – urlopy i święta – przerwy z innych powodów + pozalekcyjny wkład własny, sięgający od zera do kilku godzin w tygodniu. Nie liczę żadnej wcześniejszej nauki, ponieważ odbyła się ona już dawno, bez powtórek i kiedy tu przyjechałam, pamiętałam ok. 10 słów tylko. Po tym roku umiem przeczytać ok. 400 znaków (tradycyjnych), znam i używam w mowie ok. 1100 słów. Trudno mi określić liczbę, którą umiem zapisać, będzie się różnić od tego, czy piszę na komórce z pomocą pinyinu, czy miałabym to zrobić ręcznie. Myślę, że ok. 150 spokojnie zapisałabym ręcznie, ale nie wiem, ile więcej.

Czyli: wg klasyfikacji HSK (najbardziej znanego egzaminu z języka chińskiego dla obcokrajowców), plasuje się prawie na poziomie 4 (na 6) pod względem znajomości słów, i na poziomie 2 pod względem znajomości znaków:

Wg klasyfikacji TOCFL (tajwański egzamin języka chińskiego) daje mi o wiele niższy poziom. Kolejno 2.+ i niepełny 1.:


Ale co z tego właściwie wynika?
  1. 1.       Po roku nienajintensywniejszej nauki jestem w stanie się porozumiewać na wiele tematów (z błędami, ale jednak, i z proszeniem rozmówcy o powtórzenie swojej wypowiedzi) oraz czytać i pisać bardzo proste komunikaty.
  2. 2.       Po roku nauki usłyszałam od nauczycielki, że jak będę dalej się uczyć w tym tempie, to za pół roku powinnam się poczuć z językiem chińskim swobodnie w mowie (po pierwszym pół roku powiedziała mi, że za pół roku będę już dużo mówić, i miała rację). Za jeszcze kolejne pół roku mam naprawdę dużo od razu rozumieć (ze słuchu).
  3. 3.       Z czytaniem muszę się bardziej przyłożyć J. Mówią, że gazety zacznę czytać przy znajomości 3-4 tysięcy znaków.
  4. 4.       Czyli: rozciągając moje doświadczenia na innych uczących się, po roku można być siebie wstępnie zadowolonym J, a po dwóch całkiem zadowolonym J. Mój plan to dojście do poziomu B1 do końca roku i do mocnego B2 w przyszłym (obecnie sama, wg opisowych standardów europejskich, oceniam swój poziom na mocny A2+).

Internet dalej mówi nam, że kolejne poziomy będziemy przy mieszkaniu w chińskojęzycznym środowisku osiągali po następującej liczbie godzin nauki:


A za granicą prawdopodobnie te liczby trzeba byłoby podwoić.

Na miejscu spotykam obcokrajowców, którzy mówią świetnie, płynnie, i rozumieją niemal wszystko (są to często ludzie po sinologii, ale nie zawsze; zawsze mają za sobą kilka lat nauki), którzy mówią komunikatywnie (przy bardzo intensywnym kursie słyszałam, że są tacy, którzy już po pół roku potrafią dobrze się dogadywać), a także tych, którzy pomimo mieszkania tu długo, mówią słabo (nauka języka chińskiego nigdy nie była ich głównym celem, a tego języka ciężko nauczyć się jako produkt uboczny mieszkania w miejscu chińskojęzycznym).

Wnioski (bardzo subiektywne): języka chińskiego na poziomie ‘przetrwania’ przy intensywnej nauce można nauczyć się w kilka miesięcy, na poziomie ‘wygodnego przetrwania-komunikatywnym’ 1-2 lata, ‘względnie swobodnym+czytania gazet’ od 3 lat nauki. Te liczby to trochę moje myślenie życzeniowe J, wymyślone przeze mnie, niepoparte badaniami czy wywiadami, ale na chwilę obecną wydają mi się logiczne. Zatem idę się uczyć i wyrabiać kolejne godziny nauki J.

Wszystkie tabelki pochodzą z wikipedii.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

O tym, czy warto uczyć się języka chińskiego oraz dlaczego język chiński jest trudny


Początkowo chciałam napisać o tym, jak się uczyć i od czego zacząć naukę języka chińskiego, ale wyszło co innego. O wspomnianym temacie napiszę osobny post, tymczasem teraz zapraszam do czytania szczególnie tych, którzy zastanawiają się nad sensem i celowością nauki języka chińskiego, oraz wszystkich do polemiki i dzielenia się własnymi spostrzeżeniami. Oczywiście wszystko, co tu piszę, to moje subiektywne opinie, i oczywiście można się z nimi nie zgadzać. Wszystko w formie wywiadu samej ze sobą J

PYTANIE: Czy język chiński jest trudny?

ODPOWIEDŹ: Tak, jest trudny, potrafi być niewdzięczny i pełen niespodzianek. Mniej więcej co miesiąc przeżywam załamanie nerwowe, stwierdzam, że to koniec, że nigdy się go nie nauczę, nie, kiedy po raz kolejny okazuje się, że jedno słowo może mieć pięćdziesiąt różnych znaczeń, że ten sam znak można wymówić na kilka sposobów, że jedno polskie słowo może być przetłumaczone na dwadzieścia chińskich i każde z tych tłumaczeń będzie miało oddzielny odcień znaczeniowy. Gdyby nie ogromna motywacja (mieszkam obecnie na Tajwanie, potrzebuję więc języka na co dzień, i umysł pasjonata języków obcych nie pozwala mi przepuścić takiej okazji do nauki), porzuciłabym ten język już setki razy. Tak, czasami wydaje mi się niezwykle trudny. Ale też tak, używanie go na co dzień, każda kolejna choćby w połowie udana konwersacja z rodzimym użytkownikiem języka chińskiego, każdy kolejny rozpoznany znak, dają niesamowitą satysfakcję.

PYTANIE: Dlaczego język chiński jest trudny?

ODPOWIEDŹ: Oto 10 powodów, dla których uważam, że język chiński jest trudny:

1.      Język chiński jest językiem tonalnym. Cztery tony + tzw. ton zerowy. Jedną sylabę można wymówić zatem na pięć różnych sposobów, i za każdym razem będzie miała inne znaczenie. Ba. Jedna sylaba w tym samym tonie może mieć milion znaczeń. A prawidłowe wymówienie tonu, kiedy mówi się pełnymi zdaniami, wcale nie jest takie proste i oczywiste.

2.      Żeby móc czytać gazety, trzeba zapamiętać tysiące znaków. Wiele z nich jest do siebie podobnych, trzeba więc skupiać się nie tylko na zapamiętaniu wyglądu znaku, ale również na odróżnieniu go od innych znaków.

3.      Istnieją dwa rodzaje pisma: uproszczone (stosowane obecnie w Chinach kontynentalnych) i tradycyjne (stosowane na Tajwanie, w Hongkongu i Makau). Są pewne reguły, pozwalające tym, którzy znają znaki tradycyjne, na przeczytanie znaków uproszczonych, ale w drugą stronę tak to niestety nie działa. Pomnóżcie to przez kilka tysięcy niezbędnych znaków.

4.      Istnieje sporo znaków, które mają różną wymowę w zależności od znaczenia i kontekstu.

5.      Wiele znaków ma wiele bardzo różniących się od siebie znaczeń. Czasami mam wrażenie, że dane słowo może znaczyć po prostu wszystko.

6.      Jedno polskie słowo może być często przetłumaczone na kilkanaście słów chińskich. Każde z tych słów chińskich będzie używane w delikatnie innym kontekście i z innym rozmówcą.

7.      Dialektów języka chińskiego (w sensie: mandaryńskiego) jest wiele.

8.      Tak jak w innych językach dla nas obcych, tu tez istnieją dźwięki, których w języku polskim nie mamy. Co ciekawe, uważam to za najmniejszą trudność w języku chińskim – większość dźwięków jest na szczęście do ogarnięcia.

9.      Tak jak w innych językach, w języku chińskim używa się mnóstwo związków frazeologicznych. Te chińskie dla przeciętnego Europejczyka często będą mniej, przynajmniej początkowo, zrozumiałe, niż te używane w innych językach europejskich.

10.   Dengdeng, shenmede. (i tak dalej, i tak dalej. W dwóch różnych wariacjach J)

PYTANIE: Czy warto uczyć się języka chińskiego?

ODPOWIEDŹ: Wydaje mi się, że tak jak w przypadku każdego innego języka, wszystko zależy od naszych potrzeb i motywacji. Jeśli interesujemy się kulturą chińską, wiążemy swoje życie z pracą w Chinach lub pracą z językiem chińskim, to na pewno tak. Jeśli tak, wówczas na pewno tylko w połączeniu z nauką o historii, kulturze, geografii i polityce regionu. Inaczej zbyt łatwo popełnimy faux pas, lub po prostu będziemy używać słów w złym kontekście i możemy zostać uznani za niezbyt kulturalnych osobników.

Jeśli to pytanie ma drugie znaczenie, i oznacza tak naprawdę pytanie: czy łatwo znaleźć pracę z językiem chińskim w Polsce? Podobno wciąż nie ma tak wielu ofert, i nie zawsze są dobrze płatne (wiem, oba przymiotniki są bardzo subiektywne, a informacje są bardziej zasłyszane; sama nigdy nie szukałam takiej pracy w Polsce). Można zostać pracownikiem akademickim, nauczycielem języka, tłumaczem, pracować jako tester gier komputerowych, pracować w biznesie, organizować wydarzenia, targi i konferencje, też wyjeżdżając do Chin kontynentalnych czy na Tajwan. Wydaje mi się, że ofert będzie coraz więcej, a znajomość języka chińskiego będzie coraz bardziej potrzebna i ceniona, ale to wszystko jest jeszcze w sferze rozmyślań o przyszłości.

W każdym przypadku warto zrobić sobie rachunek zysków i strat: czy moje potrzeby i zainteresowania są wystarczająco duże i rzeczywiście warte tego, aby poświęcić temu językowi mnóstwo czasu, załóżmy kilka lat po kilka godzin w tygodniu – ?  (Jeśli mieszkamy w miejscu chińskojęzycznym, mamy dużo do czynienia z osobami chińskojęzycznymi, lub też nie zależy nam na bardzo wysokiej znajomości języka – oczywiście krócej) Czy chcemy tak spędzać znaczną część swojego wolnego czasu? Moja odpowiedź brzmi: tak, chcę, tak, dla mnie warto. Ale każda inna odpowiedź jest dla mnie w pełni zrozumiała.

PYTANIE: Czy do nauki języka chińskiego trzeba mieć talent?

ODPOWIEDŹ: Do nauki języka chińskiego trzeba mieć gigantyczną motywację, niezmierzone pokłady samozaparcia, i niezwykle silne postanowienie, że się nie podda. Oczywiście fajnie mieć talent, wrodzone skłonności do szybkiego zapamiętywania, uszy z miejsca rozpoznające ton i przeradzające go na prawidłową wymowę własną; to wszystko zawsze się przydaje. Ale bez naprawdę ciężkiej pracy, długich godzin spędzonych na nauce, na nic się to nie zda.

Przy czym uwaga: na Tajwanie poznałam dużo obcokrajowców, którzy naprawdę świetnie mówią po chińsku, więc jeśli się chce, to wszystko się da!

piątek, 18 sierpnia 2017

O ewolucji mojego podejścia do nauki języków obcych, czyli też o tym, jak pozbyłam się bariery językowej


Całe życie uwielbiałam czytać książki. Przyciągały mnie i magicznie przenosiły w inny świat tak, jak teraz często potrafią jedynie telefony komórkowe z dostępem do Internetu ;). Wyobrażałam sobie nawet, ze nie miałabym nic przeciwko zostać na jakiś czas zamkniętą w więzieniu, jeśli tylko miałoby ono dobrze wyposażoną bibliotekę. To wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, ze najbardziej na świecie chciałabym poznać wszystkie języki świata, żeby tylko móc czytać swoje ukochane książki w oryginale.

Moje początkowo idealistyczne podejście zostało szybko brutalnie stłamszone przez rzeczywistość. Zaczęłam się uczyć swojego pierwszego języka obcego, jezyka angielskiego, i sprawa okazała się nieco bardziej skomplikowana. Postanowiłam ograniczyć swoje zapędy do - wciąż oczywiście śmiałych - 20-30 języków. Stwierdziłam, ze tyle powinno wystarczyć na początek.
😉😉
W liceum zaczęłam się uczyć niemieckiego. Na studiach najpierw francuskiego, później rosyjskiego. Ucząc się tylko samodzielnie (i w ekspresowym tempie, zostawiajac naukę na ostatnią chwilę, o czym można przeczytać tutaj; do dziś nie wierzę, ze zdałam ten egzamin przy takim podejściu, i ze nie umarłam na zawał, uważając, ze nie zdałam, i ze przez swoją brawurę :)  wyrzuciłam całe swoje studenckie oszczędności w błoto), podeszłam do CAE i go zdałam.

Rok spędziłam w Austrii, zdałam GDS-C2. Powoli zaczynałam rozumieć, ze zajmując się na raz różnymi sprawami, nie nauczę się tych 20 języków. Ale choćby dziesięciu?

Cale studia opanowywała mnie żądza certyfikatów. Potwierdzenia, jak dobrze mówię w obcych językach. Chciałam już nie tylko dobrze czytać, ale i swobodnie się wypowiadać oraz rozumieć, co inni mają mi do przekazania. Co ważne, żebym mogła sama uwierzyć, że to potrafię, potrzebowałam namacalnych dowodów, które dodawałyby mi językowej pewności siebie.

I faktycznie, tak to działało. Gdy zdałam CAE, a później GDS-a, automatycznie zaczynałam lepiej mówić - nie dlatego, ze magicznie moja wiedza wzrosła, tylko dlatego, ze otrzymałam potwierdzenie z zewnątrz: tak, ona daje radę!


W każdej swojej dotychczasowej pracy potrzebna mi była znajomość języków. Kiedy zaczęłam pracować, używać języka codziennie, moja bariera komunikacyjna powoli zanikała. Przestałam potrzebować zewnetrznego potwierdzenia, że znam języki obce - sama powoli uczyłam się dostrzegać, w czym jestem dobra, a co należy jeszcze poprawić. Nauczyłam się to akceptować.

Wtedy nagle nauka zaczęła mi przychodzić o wiele szybciej. Przestałam się bać mówić w innym języku (nawet nowym, nawet takim, który naprawdę słabo znam, nawet po chińsku), łatwiej mi było nawiązywać nowe znajomosci z obcokrajowcami, łatwiej wszystko zapamiętywałam, przestałam się stresować, że robię błędy. W końcu jak mam je przestać robić, skoro nawet nie pozwalam sobie, żeby zacząć je robić?

Nadal chciałabym się nauczyć dobrze mówić w kilku językach. Tylko teraz robię to już rozsądniej, dojrzałej, co przekłada się na to, ze również - lepiej i szybciej. Mniej się boję. Mam wciąż - choć już zmodyfikowaną - listę języków, których chciałabym się nauczyć. I z tą odrobinę bardziej realną lista może się naprawdę udać.

środa, 16 sierpnia 2017

O reaktywacji bloga i podsumowanie moich dotychczasowych osiągnięć i porażek językowych


Mniej więcej 5 lat temu z powodów osobistych postanowiłam zamknąć bloga. Nie było jednak miesiąca, kiedy nie myślałam o tym, żeby powrócić do pisania, motywowania siebie i innych do dalszej nauki. Wreszcie zebrałam się w sobie i postanowiłam wrócić do pisania o tym, co było, wciąż jest, i pewnie już zawsze będzie moją pasją – o nauce języków obcych. Stąd też na nowo go otwieram, ogłaszam reaktywację J, i mam nadzieję, że uda mi się kogoś zainspirować do nauki, do polemiki z moimi opiniami oraz do dzielenia się swoimi pomysłami na lepszą, szybszą, intensywniejszą naukę.

Tymczasem chciałabym opowiedzieć o mojej obecnej znajomości języków, żeby za jakiś czas móc łatwiej porównać, jak bardzo (i  w którą stronę) zmieniła się jej znajomość.

1.      Język angielski – od kilku lat pracuję z tym językiem i w tym języku, mieszkam za granicą, okazji do ćwiczenia jest więc bardzo wiele. Moja znajomość jest na wysokim poziomie, bez problemu wyrażam swoje zdanie w mowie i w piśmie, niemniej czuję, że mogłabym tę znajomość jeszcze pogłębić: na poziomie wymowy, bogatszego słownictwa i gramatyki, oraz zrozumienia native speakerów mówiących mniej czysto. Wciąż nie podeszłam do CPE, było to jednak zaplanowane: musiałabym poświęcić mnóstwo czasu na przygotowanie pod katem tego egzaminu, wolałam przeznaczyć go jednak na swoje inne cele, o których chętnie napiszę tu innym razem.

2.      Język niemiecki – niestety, po dwóch latach pracy z językiem niemieckim nie miałam okazji go używać. Czytam więc nadal gazety, ale szybkie stworzenie bardziej skomplikowanej konstrukcji zdaniowej (a czasem nawet jakiejkolwiek) pozostaje w tej chwili poza moim zasięgiem. Muszę się zastanowić, kiedy mogłabym znaleźć czas na solidne powtórzenie tego języka, żeby na nowo czuć się z nim komfortowo.

3.      Język chiński – od roku mieszkam i pracuję na Tajwanie. Nie używam (jeszcze! J) języka chińskiego w pracy, ale staram się jak najwięcej używać go poza pracą. Po roku, ku mojemu zadowoleniu (choć też niedosytowi J), jestem na solidnym poziomie A2+, co początkowo wydawało mi się zupełnie niemożliwe, nie przy tak trudnym, bogatym i ciągle zaskakującym języku. Nie przy tym, że mniej więcej co miesiąc, poznając jakąś nową strukturę gramatyczną, nowe znaczenie słowa lub inną wymowę tego samego znaku, stwierdzałam, że się poddaję. Że nie ma sensu, że w życiu się tego języka nie nauczę. Nieprawda! Poddawałam się, by po chwili załamania wracać do nauki z jeszcze większym uporem i intensywnością. Tak, by słyszeć od tajwańskich znajomych: „Twój chiński >>dzień w dzień<< się polepsza!” i wiedzieć, że to prawda. (>>dzień w dzień<< - yi tian bi yi tian – czyli po prostu >>stale<<)

4.      Język rosyjski – dwa lata temu przez pół roku mieszkałam w Sankt Petersburgu, w Rosji. Język rosyjski okazał się językiem, który wchłaniałam przez sam pobyt w Rosji przez skórę, bez nauki. W chwili obecnej jestem w stanie rozumieć większość tekstów, wiadomości, oraz wyrazić swoje zdanie – wprawdzie z wieloma błędami, w bardzo prosty sposób, ale jednak. Muszę się lepiej zorganizować i faktycznie zacząć się rosyjskiego porządnie uczyć.

5.      Język francuski – po raz siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty chyba zabierałam się za naukę języka francuskiego od podstaw, i po raz kolejny po zakończeniu poziomu A1/A2 przerwałam. By powracać do niego po raz kolejny i kolejny. Jestem zatem człowiekiem, który najlepiej na świecie opanował francuski na poziomie A1 J, i cóż – na razie się na tym zatrzymał. Ale wiem, że dobry plan może zmienić wszystko!

Widzę, że rozpisałam się zupełnie jak to robiłam 5 lat temu J. Zatem na razie zakończę i dziękuję wszystkim, którzy dotarli do samego końca wpisu! A kolejny post – mam chyba aż za dużo pomysłów, o czym chciałabym tu napisać i jakimi metodami podzielić – już wkrótce.