Wielu z nas
wkrótce wyjedzie na długo wyczekiwane wakacje, wielu z nas też postara się przed
wyjazdem nauczyć przynajmniej podstaw języka kraju, do którego wyjeżdża. Naprzeciw
takim potrzebom wychodzi wydawnictwo Edgard wraz ze swoją serią „Nie gryzie”,
która zawiera takie języki jak: angielski, chiński, duński, japoński, niderlandzki, norweski, portugalski, turecki,
ukraiński, włoski oraz polski dla obcokrajowców.
Ostatnio od
wydawnictwa dostałam do oceny książkę „Turecki nie gryzie”. Z językiem tureckim
nie miałam nigdy wcześniej do czynienia, więc nie jestem w stanie ocenić, na ile
poprawny jest turecki w niej użyty (wciąż mam w pamięci wpis Aithne o języku
japońskim),
wiem natomiast, co sądzę o samej książce:
Zalety:
1.
Od
razu po jej otwarciu rzuca się w oczy bardzo ładna szata graficzna i
przejrzystość.
2.
Poziom
trudności jest powoli stopniowany, wszystko jest tu ładnie roztłumaczone (choć
podejrzewam, że i ułatwione, jak to zwykle na poziomie początkującym).
3.
Dostajemy
w niej sporo informacji o kulturze i zwyczajach tureckich oraz użyciu
poszczególnych słów w odpowiednim kontekście (dowiemy się na przykład, co się
dzieje podczas Kurban Bayrami, dlaczego na tureckiej prowincji spotkamy
żandarmerię wojskową oraz jakie słowo uchroni nas przed urokiem).
4.
Zawiera
płytę z nagraniami lektorów.
5.
Przyjemnie
się z niej uczy i bardzo chętnie się do niej sięga, zachęca do kontynuacji
nauki języka.
Wady:
1.
Po
jej przerobieniu będziemy mieć tylko bardzo ogólne pojęcie o języku tureckim, poznamy
podstawowe zwroty i wyrażenia oraz podstawową gramatykę. Nie jest to jednak
(moim zdaniem) nawet pełny poziom A1, to jest raczej próba wgryzienia się w
język i kulturę, ich posmakowania i ocenienia, czy warto inwestować swój czas w
dalszą naukę.
2.
Z
tego co wiem, wydawnictwo nie oferuje kontynuacji książki na wyższych poziomach
– po ukończeniu tej książki trzeba szukać nowych materiałów do nauki języka.
Innymi słowy: zachęcam
do obejrzenia książki z wybranym przez siebie językiem w księgarni. Myślę, że może ona stanowić dobry wstęp do
dalszej nauki języka.
Tak swoją drogą, gdyby ktoś znał jakieś fajne materiały do nauki tureckiego, niechaj się nimi ze mną podzieli. Chyba mam ochotę na kontynuację nauki :)
Wkrótce ogłoszę
również na swoim blogu konkurs, w którym do wygrania będą dwa egzemplarze
książki „Turecki nie gryzie”, dostarczę więc Wam okazji, byście mogli książkę
ocenić samodzielnie.
A oto link do recenzji Pauli: http://yosoymorena.blogspot.com/2012/06/hiszpanski-i-portugalski-nie-gryza.html :)
Ja również czekam na swoje egzemplarze do hiszpańskiego i portugalskiego. Jestem ich bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńW razie gdybym przeoczyła, podrzuć linki do postów, jak już zrecenzujesz, to wkleję :)
OdpowiedzUsuńMiałam podrzucić, to podrzucam :D
Usuńhttp://yosoymorena.blogspot.com/2012/06/hiszpanski-i-portugalski-nie-gryza.html
Dziękuję! Już dodaję :)
UsuńJa się właśnie zapoznaję z moim egzemplarzem do ukraińskiego i za jakiś czas przygotuję dokładniejszy wpis na jej temat. Z racji tego, że nie miałam z ukraińskim na tyle wspólnego, żeby stwierdzić czy nie zawiera ona błędów, poprosiłam o pomoc w recenzji mojego chłopaka :), który przez rok się go uczył. Zdecydowanie podzielam Twoją opinię na jej temat, chociaż moja książka ma dodatkowy minus-Ukraiński nie gryzie nie posiada płyty :(
OdpowiedzUsuńTo faktycznie słabo... Te książeczki, jakby je jeszcze trochę dopracować i poszerzyć, byłby moim zdaniem naprawdę fajne. Ale z drugiej strony stałyby się wtedy typowymi podręcznikami... Czekam na Twoją recenzję w każdym razie, też chętnie dorzucę tu do niej linka :)
UsuńJa tym razem od wyd. Edgard wezmę niemiecki :)
OdpowiedzUsuńOoo:) Sama wzięłam turecki, ponieważ to jedyny język z ich oferty, do którego nie mam żadnego podręcznika. Ale jestem ciekawa, jak wygląda niegryząca oferta Edgara do bardziej popularnych języków :) [też podrzuć linka po zrecenzowaniu:)]
UsuńTurecki raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA co jest dla Ciebie? :)
UsuńDziewczyny, w jaki sposób dostajecie te egzemplarze? :)
OdpowiedzUsuńDima, otrzymujemy e-maile z wydawnictwa z pytaniem, czy chciałybyśmy otrzymać egzemplarze do recenzji. Jeśli chcesz, mogę Ci podesłać adres e-mail do Pani z promocji, która do nas pisze :)
UsuńTeż bym była chętna. Skąd wydawnictwo ma do was kontakt? Z bloga?
UsuńMam już wrażenie, że na coraz większej liczbie blogów językowych pojawiają się produkty w/w wydawnictwa. Promocja książek promocją, ale moim zdaniem blogerzy powinni też recenzować inne oficyny wydawnicze, a ostatnio jest jakiś wysyp - a to audiobooki, kursy profesor, testy gramatyczne, język nie gryzie, fiszki... od tego samego wydawcy. Może wielu czytelników nie zwraca na to uwagi?
UsuńDo mnie Pani sama się zgłosiła. Dostałam email i rozpoczęłyśmy współpracę w zeszłym roku ;)
UsuńAnonimowy - rzeczywiście sporo ostatnio recenzji różnych produktów od Edgarda, ale to też dobrze. Każdy ma inną opinię, każdy inaczej do danego tytułu podchodzi, więc możemy spojrzeć na dany produkt z różnej perspektywy, a jeżeli kilka osób chwali, to wiemy, że coś w tym jest. Po jednej recenzji ciężko stwierdzić, czy i nam przypadnie coś do gustu ;)
Tylko że dla mnie jako konsumenta, ta coraz bardziej intensywna forma promocji w cudzych blogach staje się powoli nachalna.
UsuńBeata, Dima - zajrzyjcie na FB :)
UsuńPoza tym dziwne, że akurat ci bloggerzy, którzy kupują produkty danych firm za swoje pieniądze (nie przysyłają im egzamplarzy) mówią otwarcie o danych materiałach i także otwarcie wspominają o błędach. Wtedy widać, że dana opinia jest wiarygodna. Ci, którzy nie muszą płacić za egzemplarze niby też podadzą jakieś tam minusy, żeby wyglądało na prawdziwe, ale przy tym ile się nachwalą... Nie podaję konkretnych nicków, jak ktoś obserwuje blogi to sam widzi.
OdpowiedzUsuńAnonimowy:
Usuń1. Jeżeli uważasz, że jestem nieobiektywna, to proszę (pozwól, że komentarz pod swoim postem wezmę do siebie):
-zobacz wszystkie moje posty (w sumie trzy) o książkach wydawnictwa Edgard, i powiedz proszę, czy pierwszą z nich (tytuł: Jak szybko opanować język obcy) jest faktycznie taka superpozytywna;
-powiedz mi, dlaczego załączam linka do bloga Aithne, na którym jest wyraźnie napisane, że podręcznik do japońskiego zawiera błedy, dlaczego zawsze mówię: pooglądaj przed zakupem;
-powiedz mi, czy widziałeś te książki, które komentuję - i czy się z czymś nie zgadzasz - masz do tego prawo, spokojnie przyjmę merytoryczne argumenty; nic na to nie poradzę, że są książki, które mi się podobają, i że wydawnictwo nigdy mi nie zaproponowało tych, o których wiem, że napisałabym bardzo negatywną recenzję.
2. Mój blog istnieje po to, abym mogła się motywować do nauki (patrz pierwszy wpis). To znaczy, że jeżeli kogoś motywują moje wpisy, uważa je zainteresujące, to bardzo się z tego cieszę, tak samo jak byłoby mi przykro, gdyby ktoś napisał, że jestem głupia, bo myślę tak a tak. Ale to znaczy też, że mój blog jest stworzony dla mnie, że jak piszę, to piszę dla przyjemności. A naprawdę przyjemnie jest dostać książkę od wydawnictwa, i nie mam nic przeciwko odwdzięczeniu się za to recenzją. Nie będę jeździć po książce tylko dlatego, żeby wydało się to wiarygodne i uczciwe. Nie ukrywam też, że dostaję te książki.
3. Mogłabym pisać o innych książkach również. Jest dużo wartościowych samouczków, np. wydawnictwa PONS czy Hueber. Ostatnio nawet polecałam je komuś w e-mailu. Ale nikt mnie o to nigdy nie poprosił, a ja nie czuję się w obowiązku na moim blogu pisać o tym, co być może kogoś by zainteresowało. Bardzo bym tego chciała, ale jako że nie wiążę z nim żadnej komercyjnej przyszłości (zauważ, że nie ma u mnie reklam; choć czy byłoby coś w tym złego, gdyby się pojawiły?), pozwól mi mieć na moim blogu wpisy różne. A jeśli choć trochę Ci się tu podoba, omijaj te, które uważasz za reklamowe, i po prostu czytaj te inne:). Bo ja naprawdę lubię dostawać książki, i łatwo z tego nie zrezygnuję:)
Pozdrawiam ciepło!
@Anonimowy 17:42
UsuńNie przypuszczałem, że mój komentarz z godz. 01:33 wywoła taką burzę. Pisałem o tym, że sposób promocji jednego z wydawnictw wydaje mi się zbyt intensywny, bo naprawdę ten wysyp produktów jednego wydawcy rzuca się w oczy.
Powiedz mi drogi anonimie z godz. 17:42 w jaki sposób rozróżniłeś blogi na te w których ktoś sam kupuje książki, i na te, w których autorzy tylko otrzymują egzemplarze? Bo ja tego nie widzę.
Anonimowy, przepraszam, bnezpodstawnie załozyłam, że każdy wpis od 'Anonimowego' jest od jednej i tej samej osoby.
UsuńPrzyznaję, że najbardziej mnie zdziwił zarzut nieobiektywności :). Jeśli zaś chodzi o intensywność działań Edgara, to się całkowicie zgadzam. Choć pewnie wyglądałoby to inaczej, gdyby każdy z blogowiczów pisał częściej, i udział procentowy produktów tego wydawnictwa byłby mniejszy. Ale zgadzanie się zgadzaniem, a przyjemność otrzymywania materiałów to inna sprawa, nieprawdaż? :)
Droga Aruenno, niestety, taki jest feler Blogspota, jeśli ktoś nie ma tutaj założonego konta Google komentuje jako osoba anonimowa, a system nie odróżnia tych osób, tylko wpisuje "Anonimowy" co jest głupotą. Ad meritum - Cieszę się, że w tym aspekcie się ze mną zgadzasz. Owszem, przyjemnie jest otrzymywanie nowych książek nieodpłatnie, ale granica między niezależnością a pisaniem pozytywnych recenzji ("by się odwdzięczyć za prezent") jest łatwa do przekroczenia.
OdpowiedzUsuńNiestety, zamiast umieścić mój komentarz pod Twoim z godz. 07:50, przerzuciło go do nowej pozycji. Obłędny jest ten system komentarzy... :/
UsuńHmm, cy przekroczyłam tę granicę?
UsuńNie. Tylko uważam, że wiele osób tego nie widzi. Zasypuje swój blog samymi recenzjami (pełne zachwytów i podziękowań), a przecież to własne doświadczenia, pomysły, zmagania z nauką, porady, ciekawostki i tego typu rzeczy są najfajniejsze w blogach i to one sprawiają, że autor pisze naturalnie, a nie jak pod dyktando wydawcy, któremu pewnie zależy na tym, by jak najwięcej pisano o jego produktach.
OdpowiedzUsuńMoja siostra postanowiła się nauczyć chińskiego, przez co również miałam szansę przyjrzeć się serii "....nie gryzie".
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie ocenić wartości merytorycznej - nie znam chińskiego, ale książki z tej serii zachęcają do nauki - być może przez to, że łagodnie wprowadzają nowy materiał (a myślę, że to jednak ważne na początku, kiedy język rzeczywiście jest zupełnie obcy), mają dużo notek kulturowych (przez co zaczynamy być zafascynowani nie tylko językiem, ale też całą kulturą kraju i pozyskujemy więcej motywacji do nauki), poza tym w jednej książce mamy i podręcznik i ćwiczenia (na dalszą naukę to zdecydowanie za mało, ale jeśli nie jesteśmy przekonani do języka, lepiej kupić jedną książkę i się przekonać, że to nie to, niż od razu zaopatrzyć się w cały pakiet i później żałować wydanych pieniędzy).
Nie podoba mi się natomiast mała ilość/brak tekstów. Rozumiem, że to dopiero początek nauki, ale dla mnie - mola książkowego, dialog na 4 linijki w każdym rozdziale to troszkę za mało...
Dzięki za opinię. Jeśli chodzi o chiński, to krótkie dialogi są moim zdaniem zaletą - niełatwo nauczyć się tych wszystkich nzaków, więc robienie tego stopniowo jest moim zdaniem jak najbardziej odpowiednie. Co innego oczywiście inne języki.
UsuńNatomiast sam kurs jest również nie dla mnie - wprawdzie ładny i zachęcający, ale ja lubię rzeczy bardziej kompleksowe, a nie tylko wprowadzające, nawet jeśli nie będę się uczyć danego języka dalej. To chyba przez to, że zawsze lubię mieć szansę rozwijania swej wiedzy, nawet jeśli tego nie robię.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Moim skromnym zdaniem seria bardziej skierowana dla swoistych miłośników danych państw niż stricte osób chcących nauczyć się konkretnego języka. Aczkolwiek, lektura niezwykle przyjemna, nie da się ukryć. ^^
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie polecam podręczników z wydawnictwa Edgard :) w każdym podręczniku są błędy. W ogóle żaden kurs nie prowadzi do żadnego poziomu :) przeważnie są to rozmówki i tyle :)
OdpowiedzUsuńOsobiście polecam podręczniki zagraniczne do języków :) na amazonie jest pełno dobrych podręczników i nie są takie drogie w naszej walucie :)
Za miesiąc startuje mój blog językowy o nauce koreańskiego, chińskiego i japońskiego :) będę w nim ospisywał wiele interesujących rzeczy o nauce jak i o kulturze tych krajów, będę także pisał recenzję wielu zagranicznych podręczników :)
Obecnie dąże też do otworzenia w Polsce księgarni z podręcznikami do chińskiego, japońskiego i koreańskiego w przystępnych cenach :)
Pozdrawiam i zapraszam za miesiąc na mój blog :)
Ja jestem ciekawa jak wyglądają książki rosyjski / francuski nie gryzie i czy bd miała jakieś ogólne pojęcie o języku z lepiej zaopatrzyć się w coś innego.
OdpowiedzUsuńP.s.bardzo fajny blog i ciekawe wpisy :) pozdrawiam
Super artykuł
OdpowiedzUsuńwiele ciekawych treści tutaj.
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo interesujący
OdpowiedzUsuń