wtorek, 3 kwietnia 2012

Ilu języków można się uczyć jednocześnie?

Jak już kiedyś pisałam, bardzo lubię oglądać liczby. Wszelkie statystyki i fora, na których ludzie operują cyferkami, motywują mnie, mobilizują, i jak czytam na przykład, że ktoś zna 5 języków, to natychmiast sama rzucam się w książki, by też poznać te pięć języków.

W tym moim rzucaniu się w książki leżą jednak dwa problemy:

• po pierwsze, zawsze bezpodstawnie zakładam, że ten ktoś zna owe 5 języków perfekcyjnie – a przecież często określenie znam oznacza po prostu ‘trochę mówię, trochę czytam, czasem coś wyskrobię dłutem w ławce’ – we mnie zaś odzywa się jakiś zmysł perfekcjonistki, która zakłada, że dopiero jeśli przerobię 10 podręczników, przeczytam 12 książek i zrozumiem cały serial, wówczas będę mogła być z siebie zadowolona (prowadzi to do tego, że albo się szybko zniechęcam, albo zastanawiam nad sobą, i w końcu zamiast się uczyć, czytam o tym, jak się uczyć);

• po drugie jest kilka języków, których się uczę na bieżąco – w mniejszym lub większym stopniu – ostatnio na przykład zaniedbuję resztę, czytając dużo po niemiecku i odświeżając rosyjski. Zawsze jednak dochodzi do znudzenia jakimś, który odstawiam na jakiś czas, a zaczynam się fascynować innym, dotąd nieznanym – teraz przyszedł czas na hebrajski. Wiem, że moja fascynacja pewnie szybko się skończy, ponieważ język ten (czy inny) raczej do niczego nie będzie mi potrzebny (chyba że do odczytywania znaczeń słów wypisanych na tablicach wrytych w synagogi albo na grobach z cmentarzy żydowskich /choć to swoją drogą ciekawe), ale brnę w to, żeby poznać nowy alfabet, nowe brzmienie, nową strukturę, i spróbować wymówić poprawnie kilka słów. I tak, przeczytałam, że ktoś zna 5 języków, a ja zamiast doszkalać swoje, rzucam się w materiały do nowego, z którego i tak nic nie wyniknie. Ale przynajmniej cieszę się przy tym jak dziecko:D.

W każdym razie nigdy nie potrafiłam się uczyć więcej niż trzech (ew. czterech) języków jednocześnie, choćby tak, żeby na przełomie dwóch dni zajrzeć do każdego z nich przynajmniej raz. Zawsze mi przeszkadzały inne obowiązki, inne pasje, inne tymczasowe fascynacje. A przecież przeczytałam wiele mniej lub bardziej wiarygodnych historii o ludziach, którzy dobrze władali kilkunastoma; także część moich znajomych, jak i wielu blogowiczów z naszej społeczności może się pochwalić nieustanną chęcią szlifowania kilku języków, z których część zna już w stopniu zaawansowanym; ostatnio też zaimponował mi pewien dwudziestojednoletni student, który zna jedenaście języków, a którego umiejętności można ocenić na stronie: http://www.bbc.co.uk/news/uk-17107435 . Jak im wszystkim udaje się to osiągnąć? I ilu języków musieli się uczyć jednocześnie, żeby osiągnąć taki efekt?

Wiadomo, że najlepiej uczyć się języków, które są nam potrzebne/sprawiają nam przyjemność. Ale tak czysto hipotetycznie, dla moich własnych statystyk i uporządkowania wszystkiego, wypiszę sobie, co następuje: liczbę na bieżąco przyswajanych języków determinują:
- nasze potrzeby;
- zapał do nauki i samodyscyplina;
- sposoby uczenia się;
- ilość czasu, którym dysponujemy (choć, jako do-niedawna-studentka, wiem, że ilość czasu można znacznie nagiąć w czasie sesji i pod presją);
- dostępność (ciekawych) materiałów;
- presja otoczenia;
- język, którego się uczymy (nawet jeśli nie ma języków łatwych czy trudnych, to wierzę, ze jednak łatwiej nauczyć się nam rosyjskiego niż chińskiego);
- rodzaj języków, których się razem uczymy (bo niektórzy może łatwiej przyswajają na raz języki z tej samej grupy językowej, a inni – z odmiennej).

Jakiś czas temu w dodatku dostałam wiadomość od pewnego Marcina, który dowodzi, co następuje:

„Po tylu latach nauki (i leniuchowania niestety) stwierdziłem, że najlepszym sposobem jest nauka tylko jednego języka na raz. Jeśli uczyłaś się również innych języków, to należy je TYLKO powtarzać, ale w żadnym wypadku nie brać nowych lekcji. Dlaczego? Bo tylko intensywna nauka i skupienie na jednym języku daje najlepsze efekty. Nie rozpraszasz się. Moim zdaniem (z doświadczenia) najważniejszy jest angielski. I myślę, że poziom B1 to minimum, które należy opanować, by uczyć się kolejnego języka. Kolejny język też oczywiście do poziomu min B1. W nauce języków bardzo ważne są powtórki. Mam opracowany własny system (po kilku latach). Dlatego jeśli uczysz się angielskiego, to inne języki tylko powtarzasz. I ważne: najpierw zawsze powtórki, później nowe lekcje. Nawet jeśli miałoby nie starczyć czasu na nowy materiał, zaczynamy zawsze od powtórek”.

Ma dużo racji, a z drugiej strony my, blogowicze, jesteśmy zaprzeczeniem tej tezy. Liceum, gdzie się uczy min. dwóch języków na raz jest jej zaprzeczeniem. A przecież coś w tym jest. Ponadto sama powtórek bardzo nie lubię, bo wciąż mnie ciągnie do coraz to nowszego materiału, ale bez nich nie nauczę się niczego trwale (chyba że zacznę czytać książki, gdzie te powtórki same mi się nienachalnie narzucą).


Więc jak to jest? Tak się zastanawiam i zastanawiam, i czytam opinie w Internecie:

‘Naucz się jednego, ale dobrze, a nie łapiesz kilka na raz’.
‘Nie chcę się wdawać w zbyt ostrą polemikę ani tym bardziej oceniać, ale uczenie się kilku języków na raz jest bez sensu, moim zdaniem. Najbardziej efektywną formą nauki języków jest tzw. total immersion (zanurzenie w języku). A jak tu sie zanurzyć dobrze w jednym języku ucząc sie zarazem 4?’
‘Jak chcesz się uczyć kilku języków na raz - spoko, ale na każdy z nich codziennie musi Ci wystarczyć czasu. Inaczej mimo wysiłków zaczniesz się wręcz cofać’.
‘Liczy się czas, którym się dysponuje i samozaangażowanie; jak jest chętny do nauki, ma czas i ma silną wolę, to może się uczyć kilku języków’.
‘Pomyśl, ile czasu spędzasz w Internecie i zadaj sobie jeszcze raz pytanie, [ilu języków możesz się w tym czasie nauczyć]’

I dochodzę do wniosku, że zamiast się zastanawiać, czas się wziąć za naukę. Cobym za jakiś czas w jakiejś ankiecie mogła bez wyrzutów sumienia zaznaczyć liczbę bliską dwucyfrowej, i czuć się wreszcie choć trochę w swej cyferkowo-językowej pasji spełniona:).

Btw. Własny blog to naprawdę motywujące stworzenie:).

niedziela, 1 kwietnia 2012

Matura z języka angielskiego z wyd. Edgard

Jakiś czas temu wydawnictwo Edgard postanowiło wysłać mi do oceny materiały przygotowujące do matury z języka angielskiego. Wprawdzie maturę zdawałam już dobrych kilka lat temu, ale materiały obejrzałam z przyjemnością i z równą przyjemnością mogę stwierdzić, że mi się podobają. 

Ale do rzeczy:


1.  Fiszki „Kierunek Matura”

Początkowo wizualnie mnie zawiodły. W przeciwieństwie do zwykłych fiszek (lub też fiszek innego rodzaju wydawnictwa Edgard) nie zawierają standardowego układu słówko + przykład na jednej stronie z tłumaczeniem na drugiej. Są one skonstruowane w taki sposób, że poza słówkami badają naszą znajomość gramatyki, uczą synonimów i utrwalają poprawne formy zdania. Jak wygląda taka fiszka w praktyce? Oto i przykładowy obrazek:


Tak więc początkowo wydawało mi się, że fiszka tego rodzaju jest słabo czytelna, bo przesycona natłokiem informacji. Ale nic bardziej mylnego! Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do  nowatorskiego układu, zrozumiałam, że z taką fiszką można wszystko powtórzyć/nauczyć się szybciej i więcej niż ze zwykłą, co – w chwili, gdy do matury zostało już naprawdę niewiele czasu – wydaje się naprawdę ważne.  

Fiszki te, mogę więc wszystkim serdecznie polecić, zwracając uwagę jeszcze na kilka rzeczy:

- w opakowaniu jest ich aż 1000 – nie trzeba się jednak przerażać ich liczbą, ponieważ zabawa z nimi jest bardzo przyjemna, słówka też wchodzą do głowy bardzo łatwo; fiszki w dodatku są podzielone tematycznie, co tym łatwiej przygotowuje do wypowiedzi ustnej lub wypracowania na określony temat;

- nie można podchodzić do nich bezkrytycznie – pamiętajmy, że wymienione na nich synonimy są tylko synonimami, czyli wyrazami bliskoznacznymi, co oznacza, że każdy z tych wyrazów niesie podobne, ale niedokładnie to samo znaczenie. Te inne znaczenia trzeba sprawdzać samodzielnie w słowniku;

- jeżeli chcemy przy pomocy fiszki tłumaczyć zdanie z polskiego na angielski, to musimy się przygotować na ciągłe zasłanianie górnej części fiszki, w której znajduje się to samo zdanie po angielsku;

- dodatkowe informacje od wydawnictwa znajdziemy na stronie: http://www.jezykiobce.pl/angielski-fiszki-kierunek-matura,871.html.


2. Podręcznik „Angielski Kierunek Matura: Zestawy, zadania, wskazówki”

Książki te dostępna są na dwóch poziomach: podstawowym (http://www.jezykiobce.pl/angielski-kierunek-matura-zestawy-zadania-wskazowki-poziom-podstawowy-nowa-edycja,868.html) i rozszerzonym (http://www.jezykiobce.pl/angielski-kierunek-matura-zestawy-zadania-wskazowki-poziom-rozszerzony,695.html). Są to dość standardowe podręczniki zawierające przykładowe zadania maturalne, wyróżniające się jednak naprawdę przydatnymi wskazówkami, jak do zadań podejść i jak ułatwić sobie ich rozwiązywanie.

Po pierwsze, w książkach tych dokładnie opisano, jak wygląda matura z języka angielskiego, jakiego typu mamy tam zadania, i co ważne – jaki jest jej zakres tematyczny i gramatyczny oraz w jaki sposób są oceniane wykonywane przez nas zadania – zarówno ustne, pisemne, jak i wykonywane ze słuchu.  Takie podejście pozwala nam odróżnić rzeczy ważniejsze od mniej istotnych, czyli lepiej punktowane od mniej punktowanych. Zrozumiemy też, o czym nie możemy zapomnieć w trakcie egzaminu – tj. na czym łatwo stracić punkty tylko przez nieuwagę.

Po drugie, szczegółowo omawia się tu możliwe formy pisemne – podano tu przykłady i zwrócono uwagę, o czym należy pamiętać podczas pisania wypracowania. Przykłady prawidłowych odpowiedzi znajdziemy również przy części ustnej – sama pamiętam, że to coś, czego najbardziej mi brakowało przed moją własną maturą, dlatego tym bardziej polecam zagłębienie się w tę część książki.

Po trzecie, warto zwrócić uwagę na klucz znajdujący się na końcu książki – podaje on nie tylko poprawne odpowiedzi do zadań, ale i często tłumaczy, dlaczego dane odpowiedzi są poprawne.

Fajne jest również to, że możemy ocenić swoje postępy przed i po przerobieniu książki – mamy w niej do dyspozycji zarówno test wprowadzający, jak i końcowe arkusze maturalne.


Podsumowując: serdecznie polecam! :)



UWAGA: Opisywane przeze mnie materiały służą zarówno do samej nauki, jak i do powtórek. Jeśli chcemy jednak dobrze zdać maturę, musimy je oczywiście uzupełnić jeszcze o inne książki – ale o tym raczej wszyscy wiecie:).