Więc dlaczego
wróciłam, choć miałam tego nie robić? Otóź chciałam podzielić się tu dwiema
sprawami: tym, że zaczęłam się uczyć chińskiego, choć nie brałam tego wcześniej
pod uwagę, oraz tym, co sądzę o egzaminie z niemieckiego GDS-C2, do którego niedawno
podchodziłam, a o którym nie mogłam wcześniej sama znaleźć żadnych opinii w
Internecie.
O świecie i języku chińskim
W jednym z poprzednich
postów pisałam, jakich pięciu języków zamierzam się uczyć; wykluczyłam tam
chiński, stwierdzając, że pewnie jest tak trudny, że nie będę w nim w stanie
dojść nawet do komunikatywnego poziomu, jeśli nie poświęcę mu bardzo dużo czasu
– a przecież nie poświęcę mu bardzo dużo czasu, bo przecież mam jeszcze inne
zainteresowania.
Los jednak czasem
bywa przewrotny. Być może za jakiś czas na jakiś czas będę miała szansę
pojechać do Chin. Nie jest to w żadnym razie pewne, ale chyba żaden zapalony
poliglota nie jest w stanie przepuścić takiej okazji – i takiej motywacji – do nauki
nowego języka. Ja w każdym razie nie mogłam.
Zaczęłam więc
poznawać znaki i uczyć się tonów. Odkrywać, jak bardzo język ten jest związany
z kulturą chińską. Odzwierciedla się w nim nawet hierarchiczna struktura
społeczeństwa: w języku mandaryńskim na przykład nie ma słów takich jak brat
czy siostra, można powiedzieć jedynie ‘starszy brat’ albo ‘młodszy brat’,
‘starsza siostra’ albo ‘młodsza siostra’. Nie ma słowa ‘tak’, można za to
przytakiwać odpowiadając czasownikami z pytań; przy czym nawet przytakując, możemy
pozawerbalnie pokazywać, że nie zgadzamy się z rozmówcą, i zakładać, że nasz
rozmówca zrozumie nasze prawdziwe intencje, niewyrażone przez grzeczność i
strach przed utratą mianzi (o mianzi
- twarzy będzie tu za chwilę).
Nie bez powodu
więc język doprowadził mnie do większego zainteresowania się tą kulturą,
rozumianą zarówno jako różnice pomiędzy naszym europejskich i tamtejszym
wschodnim światem, jak i wszelkimi zjawiskami zachodzącymi tak w historii, jak
i we współczesnym świecie chińskim. Zaczęłam czytać książki, blogi, strony
internetowe związane z chińskim i z Chinami. Gromadząca się we mnie wiedza potrzebowała
jednak jakiegoś ujścia, i po wielu dniach przemyśleń, postanowiłam założyć
stronę na ten temat na Facebooku. Nie na blogu, bo ten wymaga dłuższych
notatek, ale na FB, gdzie wiele osób może obserwować na bieżąco wszelkie
wiadomości. Jeśli więc ktoś interesuje się Chinami/językiem chińskim, lub też
chciałby się o tym dowiedzieć czegoś więcej, serdecznie zapraszam:
Strona będzie o
tych ciekawych rzeczach, o których uważam, że warto się dowiedzieć. Dziś na
przykład odkryłam zabawną lekcję, pokazującą, jak się nauczyć pierwszych
chińskich znaków metodą skojarzeniową, czyli jak powiązać znaczenie z danym
obrazkiem: http://www.ted.com/talks/shaolan_learn_to_read_chinese_with_ease.html
, a kilka dni temu napisałam o mianzi:
„Twarz (Mianzi, 面子) ma niezwykłe znaczenie dla
Chińczyków. W pewnym sensie jest odpowiednikiem europejskiego 'honoru', można
ją stracić, zdobyć, użyczyć. Im więcej się jej ma, tym większy wpływ ma się
również na innych, stąd też od osób zajmujących wysokie pozycje oczekuje się,
że 'mają dużo twarzy'.
Twarz traci osoba, która zabiera głos na
spotkaniu bez konsultacji swojego przełożonego; która nie potrafi odpowiedzieć
na pytanie w pracy; która zostanie obrażona lub upomniana przy innych; która
narusza przyjęte standardy.
Twarz zyskuje osoba, na której można polegać i
która postępuje zgonie z obowiązującymi regułami.
W Chinach mianzi jest traktowane bardzo
poważnie. Tamtejsze firmy często zatrudniają kogoś, kto nie tylko dba o ich
wizerunek, ale i zapobiega utracie twarzy.
Ze względu na istotność mianzi, Chińczycy
starają się zatem unikać wszelkich sytuacji, które mogłyby prowadzić do
konfrontacji. Strach przed utratą twarzy może doprowadzić do tego, że będą się
oni starali ukryć złe wiadomości; z drugiej strony strach ten może stanowić dla
nich również czynnik motywujący”.
O egzaminie z języka niemieckiego Goethe Institut GDS-C2
Postaram się już streszczać:) : na stronie Instytutu Goethego możemy
znaleźć przykładowy arkusz egzaminacyjny na poziomie C2. Osoby, które
faktycznie są na tym poziomie, mogą stwierdzić, że jest on jakoś dziwnie zbyt
prosty – i będą miały rację. O ile formuła egzaminu jest dokładnie taka, jak to
przedstawiono, o tyle (i tu będzie o podobieństwach i różnicach):
- transformacje
zdań są o wiele trudniejsze (warto przerobić ‘Sag’s Besser 1&2’)
- nie ma
problemów ze zrozumieniem słuchania, sama treść jest, zdaje się, na podobnym
poziomie – ale trzeba bacznie uważać na sformułowania, czasem podchwytliwe, w
zadaniach. Ogółem: trudniejsze niż w przykładowym teście
- mówienie –
egzaminatorki są naprawdę przesympatyczne, starają się stworzyć bardzo miłą i
rozluźniającą atmosferę; moje tematy, na tyle, na ile pamiętam: ustosunkować
się do stwierdzenia, że człowiek jest kowalem własnego losu; poprowadzić
rozmowę na temat finansowania badań przez instytucje pozarządowe (dokładniej
chodziło o Drittmittel)
- tematy
wypracowań nie zaskakują. Podobne jak na maturze (wybrany przeze mnie dotyczył
ustosunkania się do jakichś stwierdzeń odnośnie do dbania o środowisko), tylko –
wiadomo – poziom wyższy. Jeżeli jest się w stanie zmieścić w czasie, i
przygotuje się wcześniej do formy – nie ma się czego bać.